Konklawe po śmierci Benedykta XV rozpoczęło się 2 lutego. Nazajutrz kardynałowie rozpoczęli głosowania. Cztery głosowania dziennie przez trzy dni nie wyłoniły papieża. Przełom nastąpił dnia czwartego. 6 lutego przed dwunastą biały dym zwiastował, że papież został wybrany. Kardynałowie wybrali kard. Achilla Rattiego, metropolitę Mediolanu, a ten przyjął imię Pius XI.
To streszczenie wydarzeń nie zdradza zupełnie faktu, że było to jedno z najbardziej fascynujących wyborów papieża XX wieku. I było to bardzo “polskie” konklawe.
Spóźnieni kardynałowie
W konklawe uczestniczyło w sumie 53 z 60 kardynałów. Było to ostatnie konklawe, które musiało się zacząć – zgodnie z regulaminem – maksymalnie 12 dnia po śmierci papieża. Pius XI wydłuży ten czas do 15-20 dni. Dlaczego to zrobił?
Był to czas, gdy kolegium kardynalskie stawało się międzynarodowe. Nie, nie w takim znaczeniu, jak dziś. Po prostu, do grona kardynałów papieże zapraszali coraz większą liczbę arcybiskupów z odległych kontynentów – pierwszym z nich był powołany w 1875 roku arcybiskup Nowego Jorku John McCloskey. W chwili śmierci Benedykta XV w 1922 roku prawo wyboru papieża mieli między innymi arcybiskupi Bostonu, Filadelfii (USA), Quebecu (Kanada) oraz Rio de Janeiro (Brazylia). Jednak żaden z nich nie uczestniczył w konklawe. Co prawda kardynałowie z Ameryki Północnej próbowali dotrzeć do Rzymu, pokonując Atlantyk statkiem rejsowym, ale gdy przybyli, konklawe już się zakończyło. Wydłużenie czasu zwołania konklawe pokazało swój efekt podczas konklawe w 1939 roku – zjawili się w komplecie wszyscy kardynałowie, również ci zza Atlantyku.
Powrót Polski
Z polskiej perspektywy było to pierwsze konklawe po odzyskaniu niepodległości. Powrót na mapy Europy sprawił, i to na stałe, że Polska wróciła również do “geografii konklawe”. Jeszcze w 1919 roku Benedykt XV włączył do senatu papieskiego arcybiskupów Warszawy i Poznania, obu posiadających tytuł prymasów. Odtąd już, aż po dziś, Kościół w Polsce będzie miał przynajmniej jednego w nim reprezentanta. Znakomicie ilustrują to listy uczestników kolejnych konklawe: od 1922 nieprzerwanie w każdym będzie uczestniczył przynajmniej jeden Polak, przynajmniej, bo w 2013 roku uczestniczyło ich aż czterech. Dla porównania, w 1914 roku nie uczestniczył w konklawe żaden Polak.
Ale nie tylko z powodu liczby uczestników było to bardziej polskie konklawe niż jakiekolwiek dotychczas. Prawdziwą niespodzianką był wybór nowego papieża. Achille Ratti zaledwie siedem miesięcy wcześniej został kardynałem i zaledwie od ośmiu miesięcy był arcybiskupem Mediolanu. Jeszcze rok wcześniej mieszkał w Warszawie, przy ulicy Książęcej niedaleko Placu Trzech Krzyży. Był nuncjuszem apostolskim w Polsce i to zasłużonym nuncjuszem, bo pierwszym – po odzyskaniu niepodległości, budowniczym relacji dyplomatycznych między Polską i Stolicą Apostolską.
Ksiądz Achille Ratti, 65-letni wykształcony kapłan, profesor (trzy doktoraty!), archiwista, przybył do Warszawy na początku 1918 roku z misją wyznaczoną przez Benedykta XV, który ustanowił go wizytatorem apostolskim. Choć Polski na mapach jeszcze nie było, coraz większym pewnikiem było to, iż kraj się odrodzi. Ks. Ratti zamieszkał na plebanii przy ul. Książęcej, która w chwili, gdy po odzyskaniu niepodległości ustanowiono nuncjaturę apostolską w Polsce, stała się do 1924 roku siedzibą nuncjatury. Sakry biskupiej udzielił mu w archikatedrze warszawskiej kard. Aleksander Kakowski. Warszawa zapamiętała mu przede wszystkim to, że gdy podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku i groźby zdobycia Warszawy przez bolszewików nie opuścił on stolicy, jako jeden z dwóch przedstawicieli innych państw. Pozostali dyplomaci przenieśli się do Poznania.
“Tajemnica” konklawe
Choć kardynałów obowiązywał całkowity sekret konklawe, czyli zakaz zdradzania jakichkolwiek szczegółów o przebiegu wyborów, w przypadku konklawe 1922 bardzo dokładnie znamy jego przebieg. Jak to możliwe? Wszystko przez arcybiskupa Wiednia kard. Gustava Piffla, który pośmiertnie “złamał” tajemnicę wyboru. Po jego śmierci odnaleziono, a następnie upubliczniono notatki, które sporządził podczas konklawe 1914 i 1922. Powinny zostać zgodnie z jego wolą spalone, tymczasem dziś stanowią cenne źródło wiedzy pokazujące dość typowy przykład kształtowania się dynamiki głosowań.
W chwili rozpoczęcia konklawe w 1922 roku kard. Achille Ratti wcale nie był uznawany za papabile. W pierwszych głosowaniach otrzymywał zaledwie po 5 głosów. Najwięcej otrzymali bezpośredni współpracownicy poprzednich papieży: sekretarz Piusa X (uchodzący za konserwatystę) Hiszpan, kard. Rafael Merry de Val oraz sekretarz stanu podczas pontyfikatu Benedykta XV uchodzący za lidera frakcji liberalnej, Włoch, kard. Pietro Gasparri. Wiele głosów otrzymał również arcybiskup Pizy, kard. Maffi.
Lider pierwszego dnia głosowań, kard. Mery de Val, otrzymał maksymalnie 17 głosów i było jasne, że daleko mu do ich podwojenia, a 35 głosów było potrzebne do wyboru papieża. Dlatego drugiego dnia głosowań, 4 lutego, najwięcej głosów otrzymywał kard. Gasparri, poparcie jednak dla niego trzy razy zatrzymało się na liczbie 24 – przy czym 21 głosów (najpewniej kardynałów wcześniej głosujących na dawnego sekretarza Piusa X) uzyskał kard. La Fontaine. Taka sytuacja to impas, zwykle znak, że trzeba szukać innego kandydata, kandydata kompromisowego. Ujawnił się on trzeciego dnia głosowań, 5 lutego.
Kolejne skrutinia pokazują, jak liderzy głosowań, La Fontaine i Gasparri, otrzymują coraz mniej głosów na rzecz tego trzeciego. A okazał się kard. Ratti. Podczas dwóch popołudniowych głosowań to on zdobył najwięcej głosów (24-27). Jednak potrzeba było jeszcze dwóch głosowań następnego dnia, by na arcybiskupa Mediolanu zagłosowała większość kwalifikowana, czyli dwie trzecie.
Polska “ekskluzywa”
Ulrich Nersinger, autor “Miejsce akcji: konklawe”, odnotowuje bardzo ciekawy szczegół z dnia otwarcia konklawe 1922. Kiedy 2 lutego wieczorem kardynałowie – otoczeni tłumem wiernych – udawali się w orszaku do miejsca odosobnienia w Pałacu Apostolskim, spośród obserwatorów wyłonił się ktoś i zbliżył nagle do kardynała Rattiego, co spowodowało szybką reakcję pilnujących porządku i bezpieczeństwa gwardzistów. Okazało się, że do arcybiskupa Mediolanu zbliżył się ambasador Polski przy Stolicy Apostolskiej Władysław Skrzyński, który… udekorował zaskoczonego kardynała Orderem Orła Białego.
W tym czasie polska prasa określała kardynała “cenionym przyjacielem narodu polskiego”. W świetle jego bohaterskiej postawy w 1920 roku, tworzenia relacji między Polską a Stolicą Apostolską, a także przyczyniania się do budowy odrodzonej Polski to całkowicie zrozumiały gest. Jednakże potem doszło do wydarzeń, które tłumaczą, dlaczego gest polskiego ambasadora zdziwił co najmniej przyszłego papieża.
Okoliczności zakończenia misji dyplomatycznej w Polsce nie były bowiem dla abp. Rattiego pogodne. Pierwszy nuncjusz w odrodzonej Polsce musiał pospiesznie wyjechać z Warszawy, nie zorganizowano nawet oficjalnego pożegnania. Wszystko z powodu wydarzeń podczas plebiscytu na ziemiach śląskich. Podczas plebiscytu w 192o roku, który miał zdecydować o przynależności Śląska, abp Ratti pełnił funkcję kościelnego wysokiego komisarza plebiscytowego. Został oskarżony o wydanie dekretu zakazującego księżom w kazaniach prowadzenia akcji plebiscytowej – a taki zakaz uderzał przede wszystkim w polską sprawę. Szybko stał się wrogiem numer 1, wywołując gniew prasy, opinii społecznej i chyba całej klasy politycznej. Pod koniec 1920 roku lewica w parlamencie wniosła o natychmiastowe wydalenia nuncjusza z Polski i zerwanie z Watykanem stosunków dyplomatycznych. Wniosek lewicy przepadł, bo zabrakło… trzech głosów.
Po latach okazało się, że wina przypisana Rattiemu w rzeczywistości była winą zupełnie kogoś innego, a nuncjusz zapewniający bezskutecznie o swojej niewinności mówił prawdę. Dekret wydał metropolita wrocławski kard. Adolf Bertram, posiadający jurysdykcję na terenach plebiscytowych, a nuncjusz nie miał o nim pojęcia. Jednak w obliczu zmasowanego ataku i sprzeciwu opinii społecznej nie miał możliwości obrony. Ale Benedykt XV widząc powagę sytuacji dyplomatycznie wycofał w tej sytuacji Rattiego z Polski, mianując go arcybiskupem Mediolanu.
Przyjaciel Polski
Historia zapamiętała Achilla Rattiego jako przyjaciela Polski, pierwszego nuncjusza i papieża, który często podczas pontyfikatu wspominał kilka lat spędzonych w Polsce. W 1930 roku władze Warszawy postanowiły, że ulica Piękna w Warszawie stanie się ulicą Piusa XI. Epizod plebiscytowy, choć nadszarpnął jego reputację, nie zdołał w konsekwencji zaburzyć tego wizerunku. A właściwie stworzył paradoks: gdyby nie ten epizod, Achille Ratti nadal byłby nuncjuszem w Polsce, gdy na początku lutego 1922 roku kardynałowie wybierali następcę Benedykta XV.
Copyright © catolico.pl. Wykorzystanie, kopiowanie i powielanie materiału wyłącznie za zgodą Redakcji
Jozef
8 lutego, 2024 at 11:51 am
Najpierw prasa opluwała abp Rattiego na tyle ostro, że w pośpiechu musiał usunąć się z Polski, by w nowych okolicznościach nazywać go jej przyjacielem. Zwyczajna podłość natury ludzkiej. Gdzie interes, tam klaszczemy. Znamy to i dziś.