Niemiecka droga synodalna nie jest tematem nowym. Jej obrady trwają od początku 2020 r. i kilka razy były już przedmiotem publicznej debaty. Kilka tygodni temu dyskusja – przynajmniej w Polsce – powróciła ze zdwojoną siłą. Ujawniono bowiem list jaki w trakcie październikowej sesji Synodu w Rzymie napisał do papieża Franciszka abp Stanisław Gądecki.
Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski zaniepokoił e-mail jaki otrzymał przed rozpoczęciem Synodu Biskupów. Wiadomość zawierała dokumenty trwającej nad Renem drogi synodalnej (ponad 300 stron). Abp Gądecki podkreślał, że jego zdaniem Niemcy prą do zmiany ustroju Kościoła, zmiany nauczania na temat moralności seksualnej, koncentrują się też na kwestii udzielania kobietom święceń diakonatu oraz święceń kapłańskich. Uznał, że wiadomość z tymi tezami, rozesłana do wszystkich członków Synodu, to zaś nic innego jak próba narzucenia narracji uczestnikom obrad.
Pisał do papieża: „Jako przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski z synowskim oddaniem i szacunkiem wobec apostolskiego urzędu Następcy Św. Piotra, a jednocześnie z zatroskaniem i smutkiem wobec decyzji Niemieckiej Drogi Synodalnej, pragnę zwrócić uwagę Ojca Świętego na te skrajnie niedopuszczalne i niekatolickie tezy Synodale Weg, ufając że depozyt apostolski, którego Stróżem i Powiernikiem jest Wasza Świątobliwość pozostanie nienaruszony. Świadomość siły, która tkwi w prawdzie ożywia moją nadzieję wobec trwającego synodu, by nie był on w żaden sposób zmanipulowany i wykorzystany do autoryzacji niemieckich tez, otwarcie sprzecznych z nauczaniem Kościoła katolickiego”.
Wyjaśnienie niejasności w rozmowie w cztery oczy
Na odpowiedź, ale nie od Franciszka lecz bp Georga Bätzinga, szefa Konferencji Episkopatu Niemiec, nie trzeba było czekać długo. Niemiecki hierarcha oburzył się, że jego polski współbrat w biskupstwie za jego plecami napisał do Franciszka. Pytał m.in. na jakiej podstawie abp Gądecki „wydaje osąd na temat katolickości innego Kościoła lokalnego”. Uznał jego zachowanie za niesynodalne i niebraterskie. Przekonywał też, że w rozesłaniu do wszystkich uczestników Synodu w Rzymie wiadomości z dokumentami niemieckiej drogi synodalnej nie należy upatrywać spisku. Wyjaśniał, że chodziło wyłącznie o poinformowanie innych uczestników Synodu o toczących się w Niemczech pracach, i że nie chodzi wcale o zrobienie jakiejś rewolucji w Kościele.
Obaj hierarchowie wkrótce – o czym informowali w mediach – wyjaśnili sobie niejasności w rozmowie w cztery oczy, ale nie ma wątpliwości co do tego, że to co dzieje się w niemieckim Kościele niepokoi nie tylko katolików nad Wisłą. W ub. roku 74 hierarchów napisało list otwarty do biskupów w Niemczech, wyrażając zaniepokojenie jej postulatami. Sceptyczny jest kard. Jean-Claude Hollerich, arcybiskup Luksemburga i wiceprzewodniczący Rady Konferencji Episkopatów Europy (CCEE). Sygnały ostrzegawcze co jakiś czas wysyła też Watykan. Już w 2019 r. Kongregacja Nauki Wiary oraz Papieska Rada ds. Tekstów Prawnych krytykowały przedstawiony im statut drogi synodalnej podnosząc, że nie może ona iść w kierunku zmiany nauczania lub dyscypliny Kościoła powszechnego. Krytycznie wiele razy wypowiadał się też Franciszek. W styczniu tego roku Stolica Apostolska wprost zakazała utworzenia Komisji Synodalnej, a w listopadzie dziennik „Die Welt” ujawnił list Franciszka do czterech byłych uczestniczek Synodale Weg. Papież wyraża w nim „zaniepokojenie licznymi konkretnymi krokami, którymi duża część tego lokalnego Kościoła wydaje się coraz bardziej oddalać od wspólnej drogi Kościoła powszechnego”.
O co w tym wszystkim chodzi?
Zacznijmy od pewnych kwestii porządkujących. Synod Biskupów, który zaczął się w 2021 roku ma umocowanie w prawie kanonicznym i jest organem, który ma wspomagać papieża w zarządzaniu Kościołem, m.in. poprzez rozważanie „problemów związanych z działalnością Kościoła w świecie”. Odbywa się on zawsze w łączności i pod przewodnictwem papieża i nigdy bez niego.
Prawo kanoniczne przewiduje także Synody partykularne, czyli odbywające się w jakimś konkretnym Kościele lokalnym, by rozważyć nurtującego go problemy. Za takowy można byłoby uznać drogę synodalną w Niemczech, gdyby nie jedno ale… Na zwołanie takiego zgromadzenia konieczna jest aprobata Stolicy Apostolskiej. W przypadku Niemiec takowej aprobaty nie ma. Tamtejsi biskupi wraz ze sporym gronem świeckich toczą wewnętrzną debatę, która w zasadzie nie ma żadnej mocy prawnej. Niemniej – co widać dość wyraźnie – są dążenia do tego, by takową moc miały, i by oddziaływały na nauczanie całego Kościoła.
Skąd w ogóle wzięła się droga synodalna? U jej podstaw stoi skandal wykorzystywania małoletnich, co doprowadziło do utraty wiarygodności przez Kościół. Niemieccy biskupi wraz ze świeckimi skupionymi w Centralnym Komitecie Katolików Niemieckich (ZdK) uznali, że jedyną drogą wyjścia z kryzysu jest wewnętrzne oczyszczenie i wejście na drogę głębokich reform. Miałyby się one dokonać w właśnie w ramach tzw. drogi synodalnej, czyli zakrojonej na szeroką skalę debaty z udziałem świeckich. Główną ideą było przyjrzenie się źródłom przemocy seksualnej w Kościele i zapobieganie napaściom w przyszłości. Ale szybko za kluczowe tematy do dyskusji uznano: „władzę, uczestnictwo i podział władzy”, „moralność seksualną”, „formy życia kapłańskiego” oraz rolę „kobiety w posługach i urzędach kościelnych”. Za tak sformułowanymi tematami kryje się m.in. dyskusja o zniesieniu celibatu, dopuszczenie kobiet do święceń kapłańskich, błogosławieństwa dla par homoseksualnych, zmiana modelu zarządzania Kościołem – w tym większy udział świeckich w wyborze biskupów. We wszystkich tych kwestiach zaczęto dopatrywać się przyczyn leżących u podstaw kryzysu wykorzystywania seksualnego. I tematy te zaczęły wybrzmiewać także w wielu środowiskach w Polsce. Widać to było np. w krytyce jaka spotkała abp Gądeckiego za to, że zamiast zająć się problemami z naszego podwórka „usiłował” zaingerować u sąsiada.
Synod – czyli wspólna droga
W 2019 roku – jeszcze przed rozpoczęciem obrad drogi synodalnej – abp Filippo Iannone, szef Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych, zauważył, że tematy, jakie zamierzają podjąć niemieccy biskupi, „dotyczą nie tylko Kościoła w Niemczech, ale całego Kościoła powszechnego” i jako takie nie mogą być przedmiotem obrad lub decyzji jakiegokolwiek Kościoła lokalnego. I tu dochodzimy do Synodu Biskupów. Faktem jest, że te tematy podczas obrad się pojawiły, ale nie były najważniejsze – co doskonale widać w dokumencie końcowym. Wydaje się nawet, że podnoszoną przez niemieckich biskupów kwestię błogosławieństwa dla par homoseksualnych zakończyła wydana przed kilkoma dniami deklaracja doktrynalna Dykasterii Nauki Wiary, w której potwierdzono z całą mocą dotychczasowe nauczanie Kościoła w odniesieniu do małżeństwa, przypominając jednocześnie, że nikomu kto jest w Kościele nie można odmawiać błogosławieństwa. Pozostałe „kontrowersyjne” tematy pozostawiono do namysłu i dalszej refleksji. Przecież w końcu, pochodzące z greckiego słowo synod, oznacza wspólną drogę.
Czasem w dyskusjach o niemieckiej drodze synodalnej pojawia się słowo: schizma. Czy grozi ona obecnie Kościołowi? Wszak niemieccy biskupi zapowiadają, że będą pracować dalej. Watykan co prawda co jakiś czas grozi palcem, ale nie ucina jednoznacznie dyskusji. Nie zamyka tematu. Pozostawia uchylone drzwi, bo ich zatrzaśnięcie oznaczałoby właśnie schizmę. – Nie boję się schizm, ale modlę się, aby ich nie było, bo w grę wchodzi kwestia zdrowia duchowego wielu ludzi – stwierdził parę lat temu w rozmowie z dziennikarzami papież Franciszek. Przypomniał przy tym, że ryzyko schizmy w dziejach Kościoła istniało właściwie od zawsze. I trudno się z nim nie zgadzać. – Oby był dialog, możliwość poprawiania się, jeżeli jest jakiś błąd. Ale droga schizmy nie jest chrześcijańska – podkreślał papież i dodawał też, że „schizma jest zawsze elitarnym odłączeniem spowodowanym ideologią oderwaną od doktryny”.
Niektórzy twierdzą, że Franciszek po to właśnie zwołał Synod, by schizmy uniknąć. Po to właśnie, by „niemieckie problemy” wrzucić w debatę całego Kościoła, by okazało się, że to co zajmuje nas w Europie, w Australii, Afryce, czy Azji wcale nie jest aż tak bardzo istotne. Teza taka jest jak się wydaje dopuszczalna. W każdym razie pewne jest jedno: czeka nas długa i momentami burzliwa dyskusja o Kościele.
Copyright © catolico.pl. Wykorzystanie, kopiowanie i powielanie materiału wyłącznie za zgodą Redakcji