Skromny i niemal zapomniany grób w bocznej części grot watykańskich: w przededniu uroczystości Wszystkich Świętych niewielu odwiedzających bazylikę zatrzymywało się przy miejscu wiecznego spoczynku Benedykta XVI, choć od śmierci papieża minął niespełna rok. Zaś w oktawie tej uroczystości i wspomnienia Wszystkich Zmarłych przy płycie nagrobnej, przypominającej że odszedł on do wieczności 31 grudnia 2022 r., w wieku 95 lat, położono zaledwie kilka kwiatów. I niewielkich rozmiarów karteczkę, pozostawioną na posadzce obok grobu, na której można było przeczytać spisane po włosku wyrazy wdzięczności polskich pielgrzymów wobec papieża, który przejął i w pewien sposób “ocalił” dziedzictwo Jana Pawła II.
Tłum, przesuwający się nieustannie przed grobem papieża Polaka, znajdującym się w kaplicy św. Sebastiana Bazyliki Watykańskiej, tylko częściowo dociera do miejsca pochówku Benedykta XVI. A wśród tych, którzy tam trafiają, najwięcej hałasu robią najczęściej sanpietrini – strażnicy, pilnujący ciszy. Tak, jak w scenie, której byłem świadkiem, gdy jeden z nich teatralnym szeptem mówił do drugiego, że “niemiecki papież jest jakoś mniej popularny, niż jego poprzednik”. Dla mnie jednak ten nieco zapomniany nagrobek, wpisuje się w pragnienie pokory i dyskretnego usunięcia się z pola widzenia, które towarzyszyły wielkiemu niemieckiemu teologowi, pozostającemu przez blisko 10 lat papieżem-emerytem. I którego „emerytura” trwała dłużej, niż sam pontyfikat.
Osoby najbliższe Benedyktowi XVI, poczynając od jego sekretarza abp. Gänsweina, nie mieszkają już na terenie Watykanu. Nie ma tam także Memores Domini (konsekrowanych kobiet, wywodzących się ze wspólnoty Comunione e Liberazione, które towarzyszyły papieżowi-emerytowi), choć jeszcze w pierwszych tygodniach po pogrzebie można było je spotkać, zadumane, w pobliżu papieskiego grobu. Klucze od klasztoru Mater Ecclesiae, w którym spędziły ostatnie lata, służąc Benedyktowi XVI, musiały przekazać siostrom zakonnym pochodzącym z Argentyny, kraju papieża Franciszka – co wśród niektórych dziennikarzy rozpoczęło falę plotek, jakoby obecny papież zamierzał niebawem ogłosić złożenie urzędu – np. w dniu swoich urodzin, 17 grudnia. Taka „przeprowadzka” Franciszka wydaje się jednak mało prawdopodobna w najbliższym czasie – biorąc pod uwagę napięty kalendarz papieskich aktywności, a także fakt, że ten gest stałby się paradoskalnym znakiem ciągłości pomiędzy dwoma papieżami, których rozbieżności w nauczaniu zdają się coraz bardziej widoczne, zwłaszcza od czasu publikacji przez papieża Franciszka motu proprio Traditionis custodes latem 2021 r. – dokumentu, ograniczającego sprawowanie liturgii tradycyjnej, zliberalizowane uprzednio przez Benedykta XVI.
Kard. Bergoglio i Benedykt XVI – dystans i lojalność
Jednym z kluczy do zrozumienia złożonych relacji łączących tych dwóch hierarchów może być konklawe z roku 2005. Kard. Bergoglio, ówczesny arcybiskup Buenos Aires, był wówczas promowany przez „postępowe skrzydło”, zdestabilizowane ciężką chorobą kard. Martiniego, i stał się głównym „konkurentem” dla kard. Ratzingera. Wielu świadków mówi jednak o tym, że, aby uniknąć przedłużającego się konklawe, które mogłoby podzielić Kościół, a także wrażenia, że przybiera ono postać wyborów politycznych pomiędzy dwiema frakcjami, kard. Bergoglio, osobiście i nie bez wzruszenia, dał do zrozumienia swoim zwolennikom, że życzyłby sobie by poparli oni kard. Ratzingera. Argentyński duchowny nie chciał bowiem stać się „zakładnikiem” jednej z frakcji i uznał, że intensywny i głęboki pontyfikat Jana Pawła II uzasadniał wybór na jego bezpośredniego następcę człowieka doświadczonego i znakomicie znającego meandry Kurii Rzymskiej. I wydaje się, że Benedykt XVI docenił tę lojalność i zmysł Kościoła, jakimi wykazał się wówczas jego argentyński „konkurent”.
Niemniej jednak w trakcie pontyfikatu ci dwaj hierarchowie nigdy nie byli sobie szczególnie bliscy. Owszem, spotkali się w Aparecidzie w Brazylii w 2007 r., gdzie Benedykt XVI uczestniczył w spotkaniu episkopatów Ameryki Łacińskiej a kard. Bergoglio pełnił rolę przewodniczącego komisji redakcyjnej powstającego wówczas Dokumentu z Aparecidy. Jego zdolności syntezy i redakcji tekstów zostały wówczas zauważone, podobnie jak w trakcie Synodu Biskupów w 2001 r., poświęconego kolegialności i posłudze biskupów. Kard. Bergoglio znienacka musiał wówczas zastąpić mianowanego wcześniej relatora generalnego, kard. Egana, który, jako arcybiskup Nowego Jorku, musiał pilnie wrócić do Stanów Zjednoczonych w związku z zamachami z dn. 11 września. Ów Synod, w który rzecz jasna zaangażowany był także ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Ratzinger, był w zasadzie jedynym momentem bliskiej współpracy pomiędzy kard. Bergoglio a papieżem Janem Pawłem II.
Pozorny dystans
Ostatecznie, kard. Bergoglio, uważany za trudnego do zaszufladkowania i oryginalnego w sposobie sprawowania swojej posługi, nie był już wymieniany w gronie papabili w 2013 r. Sekretarz Benedykta XVI abp. Georg Gänswein nigdy nie ukrywał, że w salonie papieskiej rezydencji w Castel Gandolfo, gdzie Benedykt XVI śledził informacje dotyczące przebiegu konklawe, zapanowała „wielka cisza”, kiedy ogłoszono nazwisko nowowybranego papieża. Zaś Franciszek tuż po wyborze miał mieć trudności z dodzwonieniem się do swego poprzednika– co miało być źródłem nieporozumień między nim a arcybiskupem i przyczynić się do nieporozumień w ich dalszych relacjach (a należy pamiętać, że abp Gänswein pełnił w trakcie pontyfikatu Franciszka funkcję prefekta Domu Papieskiego). Niemniej jednak, swoje pierwsze publiczne wystąpienie argentyński papież rozpoczął właśnie od wezwania do modlitwy za swojego poprzednika: „przede wszystkim chciałbym pomodlić się za naszego biskupa emerytowanego Benedykta XVI. Módlmy się razem za niego, by Pan mu błogosławił i Matka Boża go strzegła” – mówił z loggi Bazyliki Watykańskiej, z właściwą sobie prostotą.
Dziesięć dni później, 23 marca 2013 r. ci dwaj „mężczyźni w bieli” spotkali się w Castel Gandolfo. Zaś odkąd w maju tego samego roku papież-emeryt ostatecznie zamieszkał w klasztorze Mater Ecclesiae w Ogrodach Watykańskich, obaj mogli na różne sposoby manifestować wzajemną bliskość – jak choćby 5 lipca 2013 r., podczas poświęcenia w tychże ogrodach figury św. Michała Archanioła, w którym, na zaproszenie Franciszka, brał udział także Benedykt XVI. W tym samym okresie opublikowano też niespotykany w historii Kościoła dokument przygotowany „na cztery ręce” – encyklikę Lumen fidei, podpisaną przez papieża Franciszka, ale napisaną w znacznej większości przez Benedykta XVI.
Franciszek zapraszał też swego poprzednika, by towarzyszył mu podczas wielu ważnych dla Kościoła powszechnego uroczystości, odbywających się na Placu św. Piotra, m.in. kanonizacji Jana Pawła II i Jana XXIII, a także otwarcia Jubileuszu Miłosierdzia w 2015 r. Obaj spotykali się też wielokrotnie w bardziej kameralnych okolicznościach – jak choćby podczas odwiedzin u papieża-emeryta nowokreowanych kardynałów, po każdym konsystorzu. Zwyczaj ten podtrzymano nawet podczas pandemii w listopadzie 2020 r., a także w sierpniu 2022 r.
Nieoczekiwane znaki ciągłości
Pomimo różnic we wrażliwości, Benedykt XVI i Franciszek byli zgodni w wielu kwestiach, jak choćby potrzeba uzdrowienia watykańskich finansów, walki z nadużyciami seksualnymi czy dystansu wobec przyznawania nadmiernej autonomii konferencjom episkopatów. Początkowa przychylność Franciszka dla pozostawiania konferencjom biskupim pewnej swobody w kwestiach doktrynalnych, ustąpiła miejsca ostrożności. Wielokrotnie próbował on wpłynąć na kształt niemieckiej drogi synodalnej, który zbyt daleko zapędził się w hermeneutyce zerwania, wielokrotnie krytykowanej przez Benedykta XVI.
Podobnie, jeśli chodzi o celibat kapłański, Franciszek nie podążył za sugestiami większości uczestników Synodu nt. Amazonii, którzy zagłosowali za możliwością udzielania święceń tzw. viri probati. „Celibat kapłański jest łaską, a nie ograniczeniem” – napisał stanowczo, kontynuując w ten sposób jednoznaczne stanowisko swojego poprzednika.
Tymczasem działania argentyńskiego kardynała Victora Manuela Fernándeza, nominowanego w lipcu tego roku prefektem Dykasterii Nauki Wiary i będącego bliskim przyjacielem i doradcą papieża Franciszka, wydają się być sprzeczne ze spuścizną Josepha Ratzingera, szczególnie w kwestiach moralności seksualnej. Przykładem może być choćby niedawny dokument kierowanej przez niego dykasterii, dotyczący możliwości udzielania chrztu osobom transseksualnym i dzieciom urodzonym przez surogatki – którego publikacja byłaby niewyobrażalna jeszcze 20 czy 30 lat temu.
Z drugiej jednak strony to właśnie na liście z 1983 r. podpisanym przez kardynała Ratzingera, oparł się niedawno papież Franciszek, przypominając katolikom, że członkostwo w masonerii jest jednoznacznie zabronione. Pojawiają się zatem pewne niuanse, a sukcesja pontyfikatów nie zawsze odpowiada natychmiastowym interpretacjom, jakich chciałoby się dokonać i nie od razu pozwala się określić jako kontynuacja lub zerwanie. Tylko perspektywa historyczna pozwoli nam dostrzec obiektywne owoce pontyfikatu Franciszka w odniesieniu do jego poprzedników i następców, bez patrzenia przez pryzmat teraźniejszych napięć i dyskusji.
Copyright © catolico.pl. Wykorzystanie, kopiowanie i powielanie materiału wyłącznie za zgodą Redakcji