Pod koniec maja Martin Scorsese, przejęty słowami papieża Franciszka skierowanymi do uczestników rzymskiego sympozjum zatytułowanego Globalna estetyka katolickiej wyobraźni, tak je skomentował: „Odpowiedziałem na zaproszenie papieża do artystów w jedyny sposób, jaki znam: wyobrażając sobie i pisząc scenariusz filmu o Jezusie. I mam zamiar rozpocząć!”
To nie pierwszy film o Jezusie włoskiego reżysera
Wypowiedź reżysera wywołała ogromne zainteresowanie, lecz zapewne tylko znawcy kina pamiętają, że to właśnie Scorsese jest autorem głośnego Ostatniego kuszenia Chrystusa, który przed 35 laty wywołał bardzo gwałtowne reakcje: w październiku 1988 r. paryskie kino przy bulwarze St-Michel, w którym wyświetlano film, stało się celem zamachu, w którym poparzenia odniosło kilkanaście osób. Wcześniej przed produkcją przestrzegali dwaj francuscy kardynałowie…
Również Milczenie (2016), opowiadające o jezuickich misjach, przez część widzów zostało odczytane jako film krytycznie ukazujący rzeczywistość Kościoła i jego nieprzystawalność do obcych kulturowo i duchowo realiów Japonii. Można zauważyć coś jeszcze: bohaterem, i to wcale nie drugoplanowym, jednego i drugiego filmu, jest postać Judasza. W Ostatnim kuszeniu Chrystusa to Judasz wydaje się tym apostołem, który naprowadza Jezusa na właściwą drogę (dzięki niemu ostatecznie pokonuje On pokusę zwyczajnego życia!), zaś w Milczeniu zdradą naznaczeni są dwaj jezuici i japoński przewodnik Kichijiro, chrześcijanin z lęku wypierający się wiary.
Scorsese przecież nie jest w swych filmach jednoznaczny: powierzchowne, upraszczające spojrzenie rozmija się wielokrotnie z sensem dzieła, zaś tematyka filmów – np. gangsterskich – może przesłonić duchowe zainteresowania reżysera, ukształtowanego przez katolickie wychowanie.
Religijne wątki w dziełach Scorsese
Sławomir Bobowski w wydanej kilkanaście lat temu obszernej monografii Scorsesego wykazywał, jak głęboko jego twórczość konsekwentnie powiązana jest z wiarą: kilka z filmów – w tym Ulice nędzy (1973) i ekranowa biografia Dalajlamy Kundun (1997) – na pierwszym planie eksponuje wątki religijne. Motywy obecne w kilku innych dziełach ukazują dylematy powiązane ze sferą sacrum, z moralnością, prowadząc do pytań o dobro i zło, grzech, możliwość odkupienia i moralnego odrodzenia. W twórczości Scorsesego dostrzec można zainteresowanie zarówno katolicyzmem instytucjonalnym, który – w opinii Bobowskiego – może być „problematyczny, niepraktyczny, utrudniający ludziom życie”, jak i życiem ujętym w perspektywie transcendentnej, z którą powiązany jest porządek moralny, pozwalający na odróżnienie Dobra od Zła.
Nie da się zresztą oddzielić twórczości Scorsesego od jego biografii, od dorastania w Małej Italii, nowojorskiej dzielnicy potomków włoskich emigrantów, pielęgnujących swe tradycje, także religijne, nawet jeśli traktowane czasem powierzchownie, cierpiących z powodu doznawanej i zadawanej przemocy, uwikłanych niejednokrotnie w działalność mafii i grup przestępczych. Znaczenie dla zrozumienia tych filmów ma także zastanawianie się dorastającego Scorsesego nad wstąpieniem do seminarium duchownego.
Filmy Scorsesego, twórcy spoza głównego Hollywoodzkiego nurtu, stają się refleksją nad tym, jak żyć moralnie w pełnym sprzeczności świecie, są poszukiwaniem prawdy o człowieku, o moralności, o wierze. Widać to w wyborze filmowych bohaterów i tematów: są wśród nich nie tylko zdemoralizowane monstra (Chłopcy z ferajny; Kasyno), ale też postacie o cechach świętości (Taksówkarz oraz Ciemna strona miasta), jak i ci, którzy dostąpili odkupienia (Wściekły byk).
Bohater Taksówkarza (to pierwszy film Scorsesego, przy którego scenariuszu pracował Paul Schrader – ten scenarzysta, reżyser i teolog kina twórca zasługuje na oddzielne spojrzenie!), grany przez Roberta de Niro, jest przekonany, że przez zemstę na grzesznikach staje się narzędziem w ręku Boga. Wściekły byk to oparta na faktach historia boksera Jake’a La Motty, ukazująca stoczenie się bohatera ze szczytów sławy i jego drogę odkupienia, wskazująca dość czytelne symbole i wątki religijne, łącznie z cytatem z Ewangelii wg św. Jana (J 9,24-25) w napisach końcowych.
Świat przestępczy znajduje się w centrum Kasyna, filmu będącego niemal starostestamantową opowieścią o zdobyciu raju i utraceniu go przez pychę i chciwość. Ciemna strona miasta to z kolei poruszająca historia nowojorskiego sanitariusza Franka, granego przez Nicholasa Cage’a, który nosi w sobie cierpienia innych, a w finałowej scenie ukazany jest jako figura Chrystusa.
Nieortodoksyjny film o Chrystusie. Jak będzie teraz?
Wróćmy jednak do Ostatniego kuszenia Chrystusa, wprost chrystologicznego filmu, opartego na powieści greckiego pisarza Nikosa Kazantzakisa: Jezus (Willem Dafoe) nie przeżywa równowagi pomiędzy boską a ludzką naturą, a dopiero stopniowo zdobywa ją w walce przeciw ograniczeniom ludzkiej natury, aż do zaakceptowania ofiary. Bóg, do którego zwraca się Chrystus, jest bezwzględny, okrutny, odległy od ewangelicznych przedstawień. Pierwsze dwie godziny narracji filmowej ukazują Jezusa-cieślę oskarżanego przez Judasza (Harvey Keitel) i zelotów o tchórzostwo i kolaborację z Rzymianami (w warsztacie Jezusa powstają krzyże, a on sam pomaga w krzyżowaniu żydowskich skazańców!), jego wahania, odrzucenie miłości Marii Magdaleny, modlitwę i post na pustyni, początki nauczania prowadzącego aż do Jerozolimy, gdzie zostanie skazany na śmierć.
Tytułowe kuszenie jest dziełem szatana i rozpoczyna się podczas agonii Jezusa na krzyżu. Sama pokusa – która wypełnia pół godziny filmu – jest dość subtelna: to pokusa „normalnego” życia, z żoną, dziećmi.
Jezus w krótkiej chwili na krzyżu widzi niemal czterdzieści lat dalszego życia, aż do dnia, gdy przychodzi do niego Judasz, aby przypomnieć właściwą drogę. W ostatnim momencie Jezus odrzuca pokusę, na pół sparaliżowany wypełza z domu i zaczyna modlić się o wypełnienie woli Ojca, o śmierć krzyżową: w tym momencie „wraca” na krzyż, zdaje sobie sprawę z rzeczywistości cierpienia, obelg tłumu i umiera ze słowami „wypełniło się”. Jezus umiera – zwycięski po pokusie! – na krzyżu, lecz finałowe obrazy (zerwanie prześwietlonej taśmy) i dźwięki (koncert dzwonów) są przecież zapowiedzią niemożliwego do sfotografowania Zmartwychwstania!
Oskarżany o bluźnierstwo Martin Scorsese stawiający pytanie o to, co by się stało, gdyby Chrystus zszedł z krzyża, oraz kreujący Jezusa rozdartego jest w głęboko apokryficznym i momentami niespójnym filmie prowokujący, lecz z całą pewnością zmusza do refleksji nad centralną postacią chrześcijaństwa. Czy tak samo będzie z zapowiadanym przez reżysera projektem? Po tym reżyserze nie możemy spodziewać się wygładzonej wersji Ewangelii.
Copyright © catolico.pl. Wykorzystanie, kopiowanie i powielanie materiału wyłącznie za zgodą Redakcji