Miałam wtedy pewnie sześć lub siedem lat. Było lato, wakacje. Zobaczyłam, że moja babcia sieje jakieś kwiatki na grządce przed domem. W tym momencie zapragnęłam mięć swoją własną roślinkę, którą będę pielęgnować. Ale skąd wziąć nasiona? Odnalazłam skrytkę, zabrałam torebkę z ziarnami… i wtedy z domu wyszła mama. Zostałam przyłapana na kradzieży. Mama spytała: „Kasiu, po co Ci te nasiona?” Od razu pomyślałam, że nie mogę powiedzieć, że to dla mnie – wtedy mama na pewno mi nie da, bo będzie jej szkoda, że się zmarnują. Szybko odpowiedziałam: „Babcia mnie prosiła, żebym jej przyniosła, bo jej zabrakło”. I pobiegłam. Wysiałam do grządki całą torebkę czegoś, na co oczywiście akurat nie była pora. Zasypałam świeżą ziemią, podlałam i wróciłam do domu. Wieczorem mama rozmawiała z babcią i dowiedziała się o moim kłamstwie. Pamiętam ogromny stres i ogromny wstyd, i pamiętam, że moja mama, zamiast krzyczeć i się złościć, czego po niej się w tej sytuacji spodziewałam, spokojnie mnie spytała, dlaczego skłamałam. Wytłumaczyła, że gdybym pogadała z nią otwarcie, dałaby mi odpowiednie nasiona. Przebaczyła mi.
To jedno z moich najwyraźniejszych dziecięcych wspomnień, które mi zawsze bardzo pomaga przy spowiedzi, i które bardzo pomaga mi w moim macierzyństwie, w relacji do dzieci, zwłaszcza, gdy nie robią tego, czego od nich oczekuję, lub robią coś obiektywnie złego. Mam głębokie przekonanie, że przygotowanie do pierwszej spowiedzi świętej nie zaczyna się wcale na lekcji religii czy podczas przygotowań do Komunii, ale właśnie w rodzinie, w relacji dziecko-rodzic, od samego jej początku.
To, jak rodzice reagują na nieposłuszeństwo swoich dzieci, jak tłumaczą im ich błędy i w jaki sposób wyciągają wobec nich konsekwencje, jak reagują na ich lęki, obawy i wstyd, gdy się do błędu przyznają – to jest przygotowanie do spowiedzi. Bo w gruncie rzeczy tym właśnie spowiedź jest – spotkaniem z miłosiernym, kochającym Ojcem, który już mi przebaczył, który już te grzechy ode mnie zabrał. W tej logice nie ma przestrzeni na lęk i na traumę, jest jedynie wszechogarniająca Miłość, na którą nie zasługuję, i przebaczenie, które przywraca mi wiarę – również tę w siebie.
Wydaje mi się, że to najważniejsza rola rodziców w przygotowaniu dziecka do pierwszej spowiedzi: przekonanie dziecka, że rodzic kocha go ponad wszystko, i choćby nie wiem co się stało – nigdy go nie odrzuci. Choćby nie wiem co zrobiło – nigdy się go nie wyprze. Chodzi o zbudowanie w dziecku przekonania, że jakiegokolwiek błędu by nie popełniło, zawsze może przyjść do rodziców i im o tym opowiedzieć.
Pedagogika kar i nagród
Mój mąż jako trzyletni chłopiec po otrzymaniu upomnienia za złe zachowanie powiedział swojej mamie, że „to wina Pana Boga, że go takim stworzył, albo rodziców, że go takim wychowali – w każdym razie nie jego”. I jest w tym sporo prawdy – za wiele zachowań naszych dzieci odpowiadamy my, rodzice, geny, które im przekazujemy, sposoby radzenia (lub nieradzenia) sobie z trudnymi sytuacjami i konfliktami.
Rodzicielstwo przeżywane w perspektywie chrześcijańskiej musi być przeżywane ze świadomością, że to, jakim jestem ojcem czy matką buduje w dziecku obraz Boga-rodzica. Rodzic jest przewodnikiem dla dziecka, ciąży na nim odpowiedzialność za jego rozwój, za to jakie da mu narzędzia, jak pomoże mu rozwinąć jego potencjalności.
Może nam się wydawać, że rodzicielstwo to relacja władzy, w której rodzic-autorytet udziela dziecku wskazówek i reprymend po to, żeby go naprostować na właściwy kurs. Tymczasem Jezus myjąc swoim uczniom nogi zmienia tę logikę władzy w logikę odpowiedzialności. Osoby, które są dane pod opiekę, zwłaszcza osoby bezbronne, wymagają szczególnej troski i wrażliwości. Oczywiście w ramach tej troski zawiera się również tworzenie bezpiecznej przestrzeni poprzez stawianie granic, ale ta druga noga w postaci wrażliwości pozwala na stawianie ich w sposób odpowiedzialny i z miłością.
Jeśli dziecko czuje strach przed rodzicami i ich reakcją, jest spora szansa na to, że będzie się bać również spowiedzi, księdza i Boga. Taki strach może traumatyzować i paraliżować. Na pewno nie pomoże budować zdrowej relacji z Bogiem. Tworzenie w dzieciach obrazu Boga-surowego sędziego, który za dobre wynagradza, a za złe karze, przychodzi nam bardzo łatwo. A czy kilkuletnie dziecko, spodziewając się sprawiedliwej kary za swój zły czyn, będzie chciało i miało odwagę się do niego przyznać? Wątpię. Wielu dorosłych jej nie ma.
Budowanie w dziecku przekonania, że życie chrześcijanina nie różni się w zasadzie od systemu szkolnego, w którym zbierasz oceny, plusiki, minusiki, uwagi, a na koniec liczymy z tego średnią ważoną i wychodzi, czy idziesz do nieba czy do piekła, jest chyba najgorszą katechezą, jaką można mu dać. W takim obrazie wiary spowiedź jest sposobem na poprawienie ocen, podciągnięcie not, żeby wystarczyło do paska, albo choć na promocję do kolejnej klasy.
Rozmawiając z naszymi dziećmi, które są jeszcze w wieku przedszkolnym, staramy się zawsze opowiadać o Bogu, który kocha ich ponad wszystko, który daje swoją miłość za darmo, którego nie trzeba się bać i przy którym nie trzeba zakładać żadnych masek. Można się przed nim przyznać do wszystkich słabości, bo przecież On zna nas najlepiej.
Unikamy sformułowań „Pan Bóg się pogniewa, jak nie przeprosisz mamy”, „Pan Bóg się złości, gdy bijesz brata”, raczej tłumaczymy, jakie skutki ma ich złe zachowanie dla nich samych. Tłumaczymy, że ich złe wybory oddalają ich od miłości Boga i przeszkadzają im Go rozpoznawać, gdy do nich przychodzi. Mówimy im, że Pan Bóg to nie jest zewnętrzny sędzia, który przydziela kary i nagrody za nasze zachowanie, ale że jest blisko cierpiących. Więc krzywdząc brata, krzywdzisz Jezusa, który w nim mieszka i nadwerężasz relację nie tylko z człowiekiem, ale też z Bogiem. Mam nadzieję, że wchodząc w życie sakramentalne ze świadomością, że Bóg nas nie oskarża, a właśnie usprawiedliwia i przyjmuje, będą mogły przystąpić do spowiedzi bez niezdrowych lęków i obaw.
Rodzic też jest grzesznikiem
Jest też druga, równie ważna lekcja, którą my jako rodzice dajemy swoim dzieciom w kontekście spowiedzi – nasze zachowanie gdy popełnimy błąd lub grzech. Małe dzieci uczą się przez modelowanie: obserwację i naśladowanie wzorców. Doskonale wyczuwają hipokryzję, fałsz i podwójne standardy. Widzą, jak sami przekraczamy własne zasady, i czują krzywdę – swoją i innych.
Przygotowanie do wyznawania grzechów w spowiedzi to przepraszanie dziecka, gdy się na nie nakrzyczy, niesprawiedliwie osądzi, nie uzna jego potrzeb lub emocji za ważne. Przepraszanie, gdy zlekceważy się jego problemy i będzie niewrażliwym na jego ból, przepraszanie w tych wszystkich miejscach, w których zabrakło nam miłości. Przygotowaniem do spowiedzi jest obraz mamy i taty, którzy po kłótni przyznają się do błędu i proszą się wzajemnie o wybaczenie. Praktykowanie pojednania jest zdecydowanie ważniejsze w przygotowaniu do spowiedzi niż przekazywanie kodeksu moralnego. Uwrażliwienie na to, że błąd należy naprawić, krzywdę wynagrodzić, zaniedbanie naprawić jest zdecydowanie ważniejsze niż dyscyplinowanie i pouczanie.
Biblia składa się z opowieści o grzesznikach. Jakub był oszustem, Dawid cudzołożnikiem, Paweł prześladowcą, Piotr wyparł się Jezusa, Tomasz Mu nie wierzył. Nie musimy, i chyba wręcz nie powinniśmy, grać przy dzieciach ludzi idealnych. Dziecko potrzebuje widzieć rodziców, którzy się regularnie spowiadają i przyjmują Komunię świętą. Niby nic odkrywczego, ale dla nich to naprawdę niezwykle ważne. Oczywiście, że wierzący rodzice niekoniecznie wychowają wierzące dzieci -nie wszystko zależy od nas, a nasze dzieci są wolne. Ale warto ten moment, kiedy są one naturalnie chętne do naśladowania rodziców wykorzystać maksymalnie.
Sytuacje, w których nie możemy przystąpić do Komunii świętej są dobrą okazją do rozmowy. Kiedyś byliśmy z dziećmi w kościele i pod koniec komunii (do której nie przystąpiłam) syn zaczął krzyczeć: „jeszcze moja mama! Jeszcze mojej mamie ksiądz nie dał!”. Mogliśmy wtedy wyjaśnić chłopakom, że do zjednoczenia z Bogiem w Komunii konieczne jest łaska uświęcająca. Jej odzyskanie jest konieczna dla relacji z Bogiem jak rozmowa w małżeństwie po kłótni czy zranieniu – nie można nad tym przejść do porządku dziennego, trzeba sobie wszystko wyjaśnić i się pojednać. I tak jak w małżeństwie wychodzenie z trudności w jedności umacnia relację tak analogicznie działa spowiedź w relacji z Panem Bogiem.
Moje obawy
To wszystko nie znaczy jednak, że nie mam obaw przed pierwszą spowiedzią moich dzieci. Mam, i to spore. Obawiam się, czy to wszystko, co staramy się im przekazać, nie zostanie stłamszone przez nieprzygotowanego do rozmowy z dziećmi spowiednika, który będzie wzmagał ich potencjalne skrupulanctwo przez niepotrzebne dopytywanie czy podsycanie poczucia winy. Boję się, że nie będzie umiał do nich trafić z nauką albo przez nieumiejętnie dobraną pokutę sprawi, że modlitwa będzie dla nich równoznaczna z karą za grzechy.
Boję się także, że trafią na nierozumiejącego dziecięcej psychiki katechetę, który będzie przez cały rok szkolny ćwiczyć robienie znaku krzyża, bo dzieci nieodpowiednio układają przy tym palce. Albo na takiego, który zamęczy ich uczeniem się pieśni kościelnych na pamięć, zamiast przekazać istotę kerygmatu.
Staram się filtrować treści, jakie moje dzieci otrzymują. Oglądają one niewiele bajek i zawsze pod naszą kontrolą, słuchają dostosowanych do wieku słuchowisk, czytamy im odpowiednie dla nich książki. Myślę, że gdy będzie już czas na bezpośrednie przygotowanie do pierwszej spowiedzi, będziemy starali się znaleźć dla nich mądrego i łagodnego spowiednika, z którym najpierw będą mogli się poznać, a dopiero potem spowiadać. Chciałabym, żeby od pierwszej chwili sakrament pojednania był dla nich bezpieczną przestrzenią, w której nie będą się czuć odrzuceni czy oceniani, ale przygarnięci do miłosiernego Serca.
Mogę mieć takie marzenie, bo mieszkam w dużym mieście, w którym nie brakuje księży. Ale co mają powiedzieć rodzice z małych parafii, w których nie ma takich możliwości? Być może dobrym pomysłem byłoby utworzenie posługi duszpasterza dzieci w każdym dekanacie. Wiem, że nie każdy kapłan, tak jak nie każdy człowiek, ma tzw. „podejście do dzieci”, rozumie dziecięcy język i sposób postrzegania świata. To jest zupełnie naturalne, każdy ma inne talenty i predyspozycje. Może zamiast na siłę wysyłać wszystkie dzieci do „księdza-internisty”, warto byłoby przygotować co najmniej jednego kapłana w dekanacie do posługi „pediatrycznej”?
Nie przychodzę zatracać
Najlepszym przygotowaniem do sakramentu pojednania jest codzienne praktykowanie pojednania w rodzinie: przepraszanie i wybaczanie. Nie przekazywanie kodeksów moralnych, ale uwrażliwianie na krzywdę. Święty Paweł pisał, że siła grzechu leży w prawie, ale my zwyciężyliśmy w Jezusie Chrystusie zmartwychwstałym (por 1 Kor 15, 56-57). Chciałabym, żeby moje dzieci w czasie spowiedzi miały przed oczami ten obraz z proroka Ozeasza 11, 8-9:
Jakże cię mogę porzucić, Efraimie, i jak opuścić ciebie, Izraelu? Jakże cię mogę równać z Admą i uczynić podobnym do Seboim? Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu i Efraima już więcej nie zniszczę, albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem; pośrodku ciebie jestem Ja – Święty, i nie przychodzę, żeby zatracać.
Copyright © catolico.pl. Wykorzystanie, kopiowanie i powielanie materiału wyłącznie za zgodą Redakcji