Connect with us

Wpisz to czego szukasz

Analiza

Synod o synodalności. Zmiana stylu, nie tylko struktury

SYNOD BISKUPÓW W RZYMIE ▪ Najważniejszym celem synodu jest rozpoczęcie procesu, który zmieni styl bycia Kościoła, sposób myślenia, mówienia i działania. Przemiany w Kościele mają stać się inspiracją dla przemian społecznych w świecie.

Ks. prof. Dario Vitali, teolog synodalny i członek Sekretariatu Synodu w Watykanie, zapytany przez jednego z księży czy droga synodalna nie pretenduje do bycia kolejnym soborem, odpowiedział: „to nie ma być sobór, to ma być coś więcej niż sobór, ponieważ chce sobą objąć cały świat”. W podobnym tonie wypowiedział się kard. Mario Grech, sekretarz generalny Synodu: „synodalność ma nie ma tylko ocalić Kościół, ma ocalić świat”. Obie wypowiedzi, choć mają zabarwienie pretensjonalne, wskazują na bardzo ambitne, ale rzeczywiste cele tego Synodu: zainicjować procesy, które przez kolejne dziesięciolecia głęboko zmienią styl bycia Kościoła, jego sposób myślenia, mówienia i działania, jego modus vivendi et operandi, aby się stały również inspiracją dla przemian społecznych w świecie.

Innymi słowy, są to dwie podstawowe idee zawarte w adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium i encyklice Fratelii tutti: z jednej strony nowa ewangelizacja w stylu kultury spotkania i współodpowiedzialności wszystkich ochrzczonych za misję, z drugiej powszechne braterstwo jako klucz do budowania wzajemnych relacji międzynarodowych i międzykulturowych w duchu pokoju. „Nadszedł czas – pisze papież w adhortacji Evangelii gaudium – by mając na uwadze kulturę, która dostrzega wartość dialogu jako formy spotkania, dążyć do zgody i do wspólnych ustaleń, nie izolując się od troski o społeczeństwo sprawiedliwe (…). Głównym autorem, historycznym podmiotem tego procesu są ludzie i ich kultura, nie jakaś klasa, grupa czy elita. Nie potrzebujemy projektów przygotowanych przez niewielu i adresowanych do niewielu, do mniejszości oświeconej, która chce przejąć monopol na wyrażanie zbiorowych uczuć narodów czy społeczeństw. Chodzi o porozumienie, by żyć razem, chodzi o pakt społeczny i kulturowy.” (EG, 239).

Szansa i obowiązek przemyślenia formy Kościoła

Można powiedzieć, że Synod o synodalności jest de facto kolejną, choć rzeczywiście dość radykalną, próbą recepcji postanowień Soboru Watykańskiego II, szczególnie w dwóch powyżej wspomnianych obszarach. Zajrzyjmy do konstytucji dogmatycznej o Kościele. Lumen gentium definiuje Kościół poprzez zamianę klasycznego pojęcia societas (społeczność) na „lud Boży”. Podjęcie tematyki Kościoła zaczynające się użyciem pojęcia „ludu”, aby dopiero w kolejnych rozdziałach zająć się rozróżnieniem na stany i charyzmaty, naturalnym dla klasycznej societas ordinata (społeczność uporządkowana), jest wyraźną wskazówką jak ojcowie soborowi postrzegają Kościół: jest on przede wszystkim wspólnotą ochrzczonych, do których należą także duchowni, a to, co ich wszystkich łączy, co czyni ich właśnie ludem Bożym jest communio (jednością) w Duchu Świętym. Tak widziany Kościół jest oczywiście nadal widzialnym societas, prowadzonym, rządzonym przez pasterzy, ale od wewnątrz konstytuuje go niewidzialny udział w tajemnicy komunii Osób Boskich.

Takie postrzeganie Kościoła pozwala na szukanie nowej formy jego bycia, także bycia
w świecie i dla świata. Trudno się nie zgodzić z papieżem Franciszkiem, który w aktualnej zmianie epoki upatruje szansę i zarazem obowiązek przemyślenia formy Kościoła. Nie tyle zawartości doktrynalnej jego nauczania, ile stylu w jakim doktryna jest kształtowana i przekazywana. Chodzi więc o styl, o Kościół, który w duchu communio chce budować struktury i relacje bardziej egalitarne: „Każdy ochrzczony, niezależnie od swojej funkcji w Kościele i stopnia pouczenia w swojej wierze – pisze papież Franciszek w Evagelii gaudium – jest aktywnym podmiotem ewangelizacji i byłoby rzeczą niestosowną myśleć o schemacie ewangelizacji realizowanym przez kwalifikowanych pracowników, podczas gdy reszta ludu wiernego byłaby tylko odbiorcą ich działań.” (EG, 120). Taki sposób myślenia jest możliwy w oparciu o Lumen gentium, w której czytamy, że wszyscy ochrzczeni mają równą godność, choć obdarzeni są różnymi charyzmatami i urzędami wynikającymi z sakramentu święceń. Cały lud Boży ma udział w munus (dar) kapłańskim, prorockim i królewskim Chrystusa i nie może zbłądzić w wierze. Cały jest w pewnym sensie Ecclesia docens (Kościół nauczający) i Ecclesia discens (Kościół nauczany).

Zatrzymajmy się na moment nad tematem nieomylności nauczania. W odniesieniu do ludu, który nie może zbłądzić w wierze, została użyta nieprzypadkowa formuła teologiczna. Lud Boży nie może zbłądzić w wierze in credendo. Nie jest to zwykłe wskazanie na ochrzczonych jako gwaranta ortodoksyjności nauczania w Kościele. Lud Boży nie jest bowiem uzdolniony do nieomylnego definiowana doktryny. In credendo znaczy poznanie rzeczywistości Boga na poziomie intuicji, sensus fidei, czyli pewnego rodzaju doświadczenia wiary. I co ważne, musi być to doświadczenie wspólne, czyli takie, którego podmiotem jest rzeczywiście wspólnota, a nie tylko jednostka. Nadawanie tej zbiorowej intuicji wiary formy ortodoksyjnej, czyli precyzyjnych definicji, jest darem i zadaniem kolegialnej społeczności biskupów cum Petro et sub Petro, w oparciu o sukcesję apostolską. 

Rozróżnienie charyzmatów przypisanych całemu ludowi Bożemu od tych, które otrzymali biskupi i papież, ma ogromne znaczenie dla praktykowania synodalności. Z jednej bowiem strony wszyscy ochrzczeni mają poczuć się odpowiedzialnymi za misję Kościoła, ale z drugiej muszą jako dar dla siebie, dla Kościoła, odkryć również charyzmat definiowania prawdy jaki przysługuje pasterzom. Stąd tak wyraźny podział w procesie synodalnym na etap pierwszy, jakim jest „wypracowywanie decyzji” przez „wszystkich” oraz etap drugi, jakim jest „podejmowanie decyzji” przez „niektórych” i „jednego”, czyli biskupów i papieża. Papież Franciszek wielokrotnie jednak prosił: usiądźcie razem, owce i pasterze, usiądźcie razem i posłuchajcie co mówi do was Duch. Szukajcie razem rozwiązań. Tylko w ten sposób podejmowanie wiążących dla Kościoła decyzji przez pasterzy nie będzie postrzegane jako rzecz narzucona z góry, ale rzeczywiście wypracowana od dołu. Gdyby więc spróbować synodalność ująć najprościej, jest to pojęcie wyrażające naturę Kościoła rozumianego jako lud Boży – ale lud w drodze. Jego sercem jest communio wszystkich ochrzczonych w Duchu Świętym – ale communio rozwijające się dynamicznie w głąb i wszerz. Kościół nie tyle „jest”, on „idzie”, „rusza się”, „rozwija”. Synodalność to ruch, to dynamizm rozwoju. Jest to pojęcie w pewnym sensie operacyjne, pozwalające na opis procesu wzrastania ludu Bożego w communio. Nie chodzi już tylko o synody jako jednostkowe wydarzenia, ale o bycie Kościołem synodalnym.

Nie tylko struktura, ale oczyszczenie z uprzedzeń i stereotypów

W jaki sposób ma to się dokonać? Międzyludzkie relacje: to one, o ile będą odnowione, pogłębione i oczyszczone od wzajemnych uprzedzeń i stereotypów, zarówno w kręgach kościelnych, jak i na styku życia katolików i osób z pogranicza i spoza Kościoła, pozwolą, aby zrodziła się atmosfera zaufania i współpracy, tak ważna dla skutecznego komunikowania ewangelicznych wartości. Dlatego papież Franciszek mówi o stylu, a nie jedynie o zmianach strukturalnych, choć i te mogą się okazać konieczne. Styl odnosi się do codzienności, do sposobu przyjmowania spontanicznych postaw, budowania wspólnoty, podejmowania zadań misyjnych i zarządzania kadrami. Czy jednak proponowany styl bardziej braterski, egalitarny, konsultacyjny i dialogowy jest w Kościele rzeczywiście możliwy?

Proces synodalny zakłada nie tylko dyskusje o ideach, ale także dzielenie się doświadczeniami i motywacjami, które je ukształtowały. W ten sposób odbyte podczas Synodu spotkania i rozmowy zamieniały się w drogę wspólnego poszukiwania głębszego sensu i con-sensu. Do tego potrzebne było nie tylko zaproszenie do mówienia, ale również do wzajemnego słuchania. Kiedy mówimy, wyrażamy jedynie własną opinię. Kiedy mówimy – ujawniając nie tylko własne opinie, ale również doświadczenia i motywacje, w pewien sposób się otwieramy. Jeśli ponadto z uwagą słuchamy innych i zabieramy głos ponownie, będąc pod wpływem tego co powiedzieli inni – rodzi się w nas skłonność do pogłębionego sposobu myślenia, szukania racji w wypowiedziach innych, odkrywania niepotrzebnych uprzedzeń, demaskowania nieporozumień. Jest to realny proces wspólnotowego sięgania do głębszej intuicji kolektywnej. 

Podczas spotkań synodalnych bywało więc tak – i nie jest to wyidealizowany obraz, ale także moje parafialne doświadczenie – że gotowe na początku opinie i propozycje rozwiązań, które wydawały się tak twarde i pozornie ostateczne, nagle okazywały się niewystarczająco uzasadnione, niepełne, nie zawsze trafiające w sedno. Po kilku spotkaniach i rozmowach, zamiast obrony sformułowanych na początku zdań, pojawiły się coraz to nowe rozwiązania, wychodzące naprzeciw innym, także z poszanowaniem odsłoniętych przez nich uczuć. Ilość rozwiązań nie komplikowała jednak drogi osiągania konsensusu, ale go de facto ułatwiała. Im więcej rozwiązań, tym więcej inspiracji, aby znaleźć consenus, z którym zgodzi się większość lub nawet wszyscy. 

Najważniejsze w konstrukcji wyników synodu jest “JUTRO”

Doświadczeniem wielu uczestników spotkań synodalnych było odkrycie – i jest to fundamentalna uwaga, aby synodalność rozumieć teologicznie, a nie tylko socjologicznie – że tylko na początku mieli skłonność do stanowczej krytyki Kościoła. Po wyrażeniu negatywnych uwag, zwykle szukali pozytywnych rozwiązań. Taki efekt był szczególnie widoczny tam, gdzie grupa nie odbyła jednego, ale więcej spotkań. Krytyka posłużyła im do wskazania przeszkód, które trzeba pokonać, aby ruszyć w dalszą drogę. To bowiem co okazało się najbardziej pociągające w synodalnym sposobie rozmawiania, co budziło nadzieję, chęć zaangażowania i podejmowania współodpowiedzialności za misję, nie było owocem krytyki, ale wspólnie wypracowanym, pozytywnym, profetycznym projektem Kościoła przyszłości. Kościół marzeń to coś więcej niż Kościół naprawiony na podstawie negatywnych recenzji. Czy nie tak właśnie działa Duch, który mobilizuje nas do spowiedzi nie po to przecież, aby nas oskarżyć, ale żeby obudzić w nas nadzieję nowego życia? 

Jeśli miałaby w syntezach dominować krytyka, przeważająca nad potrzebą nowych wizji
i marzeń, proces synodalny należałoby uznać za nieudany, zredukowany do badań opinii publicznej i analizy Kościoła w kategoriach klasycznej societas perfecta, która w wymiarze czysto ludzkim okazała się imperfecta

Stąd od początku trwania konsultacji synodalnych dominuje koncepcja dwóch pytań konsultacji synodalnych: – najpierw dotyczące diagnozy teraźniejszości, Kościoła jaki jest dzisiaj, – następnie pytające o program na przyszłość, o Kościół marzeń. Nawet jeśli poddamy krytyce samo pojęcie Kościoła marzeń – co ma miejsce w wielu kręgach kościelnych i teologicznych – trzeba przyznać, że w potocznym czy raczej powszechnym rozumieniu, odwołuje się ono do jakiegoś głębszego wymiaru myślenia. Nie musi być wyrazem fantazji, ale właśnie intuicji wiary i prawego sumienia, która nie potrafi jeszcze nazwać tego, czego samo pragnie. Zapytać uczestników Synodu o Kościół marzeń i poprosić o wypracowanie koncepcji pozytywnych zmian, to pozwolić im na to, aby nie zatrzymali się na własnych opiniach i krytyce, ale szukali rozwiązań rodzących się z kolektywnej inteligencji wiary. Dominujące w konstrukcji syntezy powinno więc być owe „jutro”, profetyczna perspektywa przyszłości Kościoła, którą rodzi Duch. Diagnoza tego co „dzisiaj” powinna natomiast mieć znaczenie o tyle – nawet jeśli bywa gorzkim krzykiem ludu – o ile chce pousuwać przeszkody, które nie pozwalają pójść dalej w kierunku, w jakim prowadzi nas Duch. Nie bez powodu watykańskie Vademecum mówi o redagowaniu, które powinno być rozeznawaniem, a nie zwykłym uśrednieniem opinii.

Dotychczas syntezy powstawały najpierw na poziomie podstawowym (w parafiach, wspólnotach itp.). Na ich podstawie powstały syntezy diecezjalne. Z tych diecezjalnych powstały krajowe. Trafiły one do Rzymu i z nich postała pierwsza synteza na skalę światową, która nosiła nazwę Dokument roboczy dla etapu kontynentalnego Synodu o synodalności (Working Document for Continental Stage). Ten dokument miał być ponownie przeczytany i przedyskutowany przez cały lud Boży, aby z wyrażonych przez wszystkich opinii – niejako kolejny raz od samego dołu – powstały kolejny raz raporty krajowe (National reports). Częściowo się to udało, ale na dużo mniejszą skalę niż miało to miejsce podczas pierwszych konsultacji synodalnych. Raporty krajowe zostały jednak odczytane i przedyskutowane na spotkaniach kontynentalnych. W ten sposób powstały Dokumenty końcowe (Final Document for the Continetal Stage) spotkań synodalnych kontynentalnych, z których powstał tzw. Instrumentum laboris dla Synodu biskupów w Rzymie, czyli rodzaj roboczego narzędzia do podjęcia dalszych kroków.

Kolejne kroki. Co po tym etapie?

W Rzymie ma aktualnie miejsce pierwsza część Synodu biskupów. Druga odbędzie się za rok, w październiku 2024 r. Warto zwrócić uwagę, że to obecne rzymskie zgromadzenie jest pierwszą częścią ostatniego etapu Synodu o synodalności. Synod biskupów nie jest synodem całym, ale jego ostatnią częścią. Synod o synodalności bowiem, od momentu rozpoczęcia konsultacji synodalnych ludu Bożego po tenże dwuczęściowy synod rzymski, jest po prostu Synodem. Jest Synodem całego Kościoła powszechnego. Jest procesem, który konkluduje Synod biskupów, który jest jego ostatnią i kluczową składową. 

Warto też przypomnieć, że trwająca aktualnie pierwsza część Synodu biskupów, nawet jeśli jest etapem decydującym i posiadającym taką a nie inną nazwę, posiada formalnie tylko głos doradczy wobec papieża. Tak zresztą było w praktykowaniu synodów biskupów po Soborze Watykańskim II. One również miały charakter tylko doradczy. Właśnie dlatego możliwe jest, aby pełnoprawnymi członkami obecnego spotkania w Rzymie – osobami posiadającymi głos, byli wszyscy jego uczestnicy, także osoby świeckie. 

Ustawione okrągłe stoły w auli Pawła VI w Watykanie nie są niczym innym, jak zaproszeniem do zastosowania tej samej metody, która towarzyszy całemu procesowi. Małe grupy osób wyrażają opinie, dzielą się doświadczeniami, rozmawiają, szukają konsensusu. Rozmawiają ze sobą: papież, biskupi, osoby konsekrowane, osoby świeckie. Następnie owe konsensusy cząstkowe są odczytywane całemu zgromadzeniu. Na końcu tego procesu będzie wypracowanie jakiejś formy syntezy, która posłuży pracom nad synodalnością w czasie od zakończenia tego spotkania do następnego, definitywnie kończącego Synod biskupów w październiku 2024 r. Wówczas papież otrzyma zredagowany Dokument końcowy, na podstawie którego podejmie ostateczne decyzje, a być może wyda również dokument, którym tradycyjnie, po poprzednich synodach, była adhortacja apostolska. Tak czy inaczej, sam papież Franciszek podkreśla, że celem nie jest dokument, ale zmiana mentalności. Sam proces jest już oczekiwanym owocem Synodu o synodalności, jest warsztatem, który uczy bycia Kościołem synodalnym. Ewentualny dokument papieski będzie kropką nad „i”, a może tylko wskazaniem kierunków dalszej drogi. Na pewno nie będzie on niczym podobnym do zamykających dyskusję orzeczeń nieomylnych papieża.

Ks. Mirosław Tykfer – duchowny archidiecezji poznańskiej, doktor teologii fundamentalnej, od 2014 do 2021 r. redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego”, koordynator konsultacji synodalnych w archidiecezji poznańskiej, członek sekretariatu Synodu przy KEP, członek komitetu redakcyjnego Komitetu Redakcyjnego Dokumentu Końcowego zgromadzenia synodalnego w Pradze

Kliknij, aby skomentować

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama

Copyright © 2023 Catolico & Stacja7.pl. Strona stworzona przez Stacja7.pl.