Podczas swojego niemal 20-letniego pontyfikatu papież Pius XII zwołał zaledwie dwa konsystorze. Pierwszy, w 1946 roku, zaraz po wojnie, niemal w siódmą rocznicę swojego pontyfikatu, drugi w roku 1953.
W dzień przed konsystorzem w 1946 liczba kardynałów spadła zaledwie do 38. W tamtych czasach kolegium kardynalskie tworzyło zawsze około 70 kardynałów i dokładnie tylu ich byłoby 18 lutego 1946 roku, gdyby na konsystorz przybyli wszyscy nominowani. Na czas nie przybył jeden, przyjął insygnia kardynalskie kilka miesięcy później. Wśród tych, którzy przybyli do Rzymu i stali się kardynałami, był też polski hierarcha, kard. Adam Sapieha, metropolita krakowski.
Drugi i ostatni konsystorz Pius XII zwołał siedem lat później. Liczba kardynałów spadła tym razem do 46. Papież powołał tym razem dwudziestu pięciu nowych kardynałów. To ciekawe zestawienie, bo wśród tych dwudziestu pięciu jest jeden święty i przyszły papież, kard. Angelo Roncalli (Jan XXIII), oraz dwóch błogosławionych: kard. Stepinac i kard. Wyszyński.
Ale na konsystorz 12 stycznia 1953 przybyło ich tylko dziewiętnastu. Pięciu nowo nominowanych kardynałów, wśród nich patriarcha wenecki Roncalli, przyjmie insygnia kardynalskie w październiku. Metropolita Warszawski dopiero ponad cztery lata później.
1953
Władze komunistyczne odmówiły abp. Stefanowi Wyszyńskiemu wyjazdu na konsystorz zwołany przez Piusa XII. Dlatego 12 stycznia 1953, w dzień, w którym papież wręczał w Rzymie kardynałom kapelusze kardynalskie, abp Wyszyński zorganizował inną uroczystość w Warszawie: poświęcenie odbudowanego Domu Arcybiskupów Warszawskich.
Dom przy ul. Miodowej w Warszawie został niemal doszczętnie zburzony w czasie Powstania Warszawskiego. A to przecież tu kard. Kakowski spotkał się z prezydentem Gabrielem Narutowiczem na specjalnej audiencji w 1922 roku. Wprost z Miodowej prezydent Narutowicz udał się do Zachęty, gdzie zginął od kul zamachowca.
Od śmierci Kakowskiego w 1938 roku przez cały czas wojny stolica arcybiskupstwa warszawskiego wakowała. Administratorem apostolskim był bp Stanisław Gall, po wojnie metropolitą warszawskim został kard. Hlond, nie na długo, zaledwie na dwa lata, nie zdążył zająć się odbudową kurii. Kiedy po nominacji na metropolitę warszawskiego i gnieźnieńskiego w 1949 roku abp Wyszyński przybył do Warszawy, nie wiedział pewnie, czego się chwycić, ponieważ wszystko leżało w gruzach – również pałac i katedra warszawska.
Zaledwie w trzy lata od podjęcia decyzji domu arcybiskupów przy ul. Miodowej dzieło było skończone, a kard. Wyszyński mógł zakończyć swoją tułaczkę powojenną, jeśli chodzi o mieszkanie i urzędowanie. Dotąd arcybiskupi warszawscy rezydowali tam, gdzie dziś znajduje się nuncjatura apostolska – przy al. Szucha w Warszawie. Wraz z poświęceniem domu, abp Wyszyński poświęcił również domową kaplicę, ze słynnym witrażem Maryi w stroju łowickim.
Zaledwie pół roku później, 25 września 1953 roku, kardynał – wciąż bez insygniów kardynalskich – został tu aresztowany. Kiedy piątka “spóźnionych” kardynałów , wśród nich przyszły papież, Jan XXIII, odbierała kapelusze kardynalskie, przebywał już w Stoczku Warmińskim, niedaleko granicy ze Związkiem Radzieckim, bez kontaktu ze światem. Z internowania wrócił dopiero trzy lata później, 28 października 1956 roku.
1957
To wszystko tłumaczy, dlaczego dopiero w maju 1957 mógł udać się do Rzymu. W Polsce panowała odwilż, kilka obiecujących lat, które dawały nadzieję na poprawę stosunków Państwa z Kościołem.
W drogę wyruszył wieczorem, 6 maja, pociągiem. Jego przejazd na tymczasowy Dworzec Główny w Warszawie był istnym orszakiem. Mnóstwo fotoreporterów, również z zagranicy, i tłumy ludzi. “Warszawianie są wzruszający – pisze w Pro Memoria. – Przyszło ich tylu, że nie możemy dostać się do wagonu”. Wiele osób przekazuje dary Ojcu Świętemu.
Tłumy ludzi wiwatują na peronach Dworca Zachodniego i stacji w Ursusie (wtedy jeszcze oddzielnym mieście powstałym wokół fabryki). “Stoi tu cała fabryka z kwieciem, z orkiestrą. Kolejarze zatrzymali pociąg, który powoli przesuwa się wśród nieogarnionych tłumów. Robotnicy krzyczą, kobiety płaczą, dzieci wyciągają ręce” – pisze kardynał. Wyjazd kardynała Wyszyńskiego do Rzymu był wydarzeniem epokowym. Podobne grupy wiernych czekały – wraz z pasterzami – w Skierniewicach, Koluszkach, Częstochowie, Katowicach, a całą podróż Wyszyńskiego do Rzymu relacjonowały wszystkie światowe media!
Wierni i fotoreporterzy czekali na Wyszyńskiego również w Wiedniu. Tłum był tak wielki, że 30 kilometrów przed Wiedniem w pociągu pojawiła się delegacja księży austriackich, którzy zaproponowali dojazd samochodem do pałacu arcybiskupiego. Nie uniknął kardynał tłumów i fotoreporterów na dworcu wiedeńskim, gdy wieczorem wyjeżdżał stąd do Rzymu. Po drodze, na każdej stacji – Tarviso, Udine, Wenecji, Padwie, Bolonii, Arezzo, Oste, na peronach tłumy wiernych, delegacje państwowe i biskupi przybywający na krótkie audiencje do przedziału, na spotkanie z Wyszyńskim. Dziś nie zdajemy sobie z tego sprawy, jaką rozpoznawalnością na skalę świata cieszył się kard. Wyszyński.
screen z włoskiej prasy z 1957 roku
Kiedy pociąg po dwóch dniach przybywa do Rzymu, na dworcu Termini w Rzymie tłumów jest tyle, że porządku pilnuje policja i wojsko…
screen z włoskiej prasy z 1957 roku
18 maja
A jak wyglądał sam dzień, 18 maja, i sama uroczystość wręczenia insygniów kardynalskich? Uroczystość składała się z dwóch części. Przed południem, w Pałacu Apostolskim, Pius XII wręczył insygnia kardynalskie. Zaś o godz. 17 w “polskim” kościele św. Stanisława odbyła się druga uroczystość: wręczenie kardynałowi kapelusza kardynalskiego wśród licznego udziału polskiego duchowieństwa i środowiska polonijnego. Dokonał tego legat papieski.
Oddajmy głos samemu kardynałowi:
“Humiliatus sum nimis – takie wrażenie towarzyszyło mi, gdy przez sale watykańskie prowadzony byłem na uroczystość włożenia kapelusza kardynalskiego. Zatrzymaliśmy się u podjazdu pałacu na cortile di Santo Damaso. Niewielkie grono Polaków podążało za mną. Przyłączył się do biskupów polskich arcybiskup Gawlina.
Wśród doskonałego porządku przeszliśmy wiele sal na II piętrze, aby dostać się do małej kapliczki, gdzie byłem przybrany w cappa magna, podarowaną mi przez Ojca Świętego. Odczułem w tej kapliczce wielką samotność. O wiele stosowniejsze byłyby dla mnie nadbużańskie łąki niż to miejsce. Wydało mi się, że dopełnia się nade mną extrema unctio Kościoła powszechnego. Po tym już przyjść może tylko to, do czego wkrótce zachęci mnie Ojciec Święty – do wierności aż do wylewu krwi.
Wtargnął bp Baraniak do kapliczki i zrobiło się pogodniej. Weszli też wszyscy inni biskupi polscy. Nałożono mi cappa magna i uformował się pochód do sala del tronetto. Oczekiwaliśmy jakiś czas w anticamera, wkrótce powołani zostali księża biskupi do sala del tronetto. Gdy po jakimś czasie wchodziliśmy, Ojciec Święty już siedział na tronie.
Potrójny pokłon Głowie Kościoła, a później ucałowanie stopy Ojca Świętego (mocno, mocno, po polsku i po dziecięcemu, nie dla formy) i ręki. Kolejno Ojciec Święty nakładał mi biret, kapelusz, pierścień i nadał tytuł kościoła Santa Maria in Trastevere. Wszystko to trwało nie dłużej nad 10 minut… Po czym powstał, pobłogosławił księży biskupów, z którymi się przywitał, i stanął na progu sali, w której zgromadzili się polscy księża, którzy otrzymali błogosławieństwo. Po czym odszedł do swojego apartamentu prywatnego.
Nieco niepokoili nas fotoreporterzy, których zdaje się, papież nie życzył sobie, chcąc nadać uroczystości charakter najbardziej prywatny, by nie uchodziła za konsystorz. Wbrew nadziejom prałatów rzymskich oczekujących na kapelusz kardynalski, Ojciec Święty nie chciał obecnie konsystorza. Właśnie dlatego moja sytuacja była delikatna, gdyż poniekąd skłaniałem papieża swoją obecnością w Rzymie do „konsystorza”. Mógł był przecież odłożyć tę uroczystość do następnego konsystorza. A jednak nie chciał. Pragnął jednak utrzymać się przy swojej zasadzie, której bardzo przestrzega. Obok mej prośby, by wszystko się odbyło w prywatnej formie, to był motyw zasadniczy, dla którego uroczystość miała charakter wewnętrzny.”
screen z włoskiej prasy z 1957 roku
Pisząc te słowa, kard. Wyszyński nie mógł wiedzieć, że żadnego konsystorza Pius XII już nie zwoła. Papa Pacelli zmarł w październiku 1958 roku.
Copyright © catolico.pl. Wykorzystanie, kopiowanie i powielanie materiału wyłącznie za zgodą Redakcji
Tim
11 czerwca, 2023 at 8:54 am
Oto przykład jak mocno splata się historia Koscioła Powszechnego z historią Polski, narodu i państwowosci.