Sakramentalna wartość spowiedzi jest zawsze gwarantowana przez łaskę i miłosierdzie Chrystusa. Istnieje jednak wartość wychowawcza, rozwojowa i duchowa. W tej materii bardzo dużo zależy od umiejętnego prowadzenia małego człowieka przez rodziców, katechetów oraz spowiednika. Mówimy o dziecku, które dopiero wkracza w świat sumienia i potrzebuje delikatnego towarzyszenia w rozpoznawaniu swego wnętrza. Istnieją przynajmniej cztery wyzwania, z którymi będzie musiało się zmierzyć. W jaki sposób my, kapłani, możemy towarzyszyć w tej drodze?
Stres pierwszy – wstyd
W gazecie znalazłem pewną anegdotę. Matka i córka uczestniczyły razem w spowiedzi przed Pierwszą Komunią dziecka. Zapobiegliwy proboszcz zaprosił wielu kapłanów. „U którego chcesz się spowiadać? – zapytała matka. – Tam siedzi wasz katecheta, którego bardzo lubicie. Tam siedzi proboszcz, który zawsze uśmiecha się łagodnie. A tam jakiś obcy ksiądz”. Dziecko obiegło konfesjonały, aż wreszcie pociągnęło matkę za rękę. „Tutaj! – zawołało. Matka spytała zaciekawiona: „Dlaczego tutaj?” Dziewczynka odparła: „Bo ten ksiądz ma białe włosy”. Białe, czyli siwe. „Cóż to ma za znaczenie?” – spytała zaskoczona matka. „Oj mamo, nie rozumiesz? Takie białe włosy oznaczają, że on ma już bardzo krótką pamięć i natychmiast zapomni, co mu powiedziałam”.
Pierwszym problemem dziecka jest wstyd przed obcym człowiekiem. Przeżywamy go także my, dorośli. Lubimy szukać „obcych księży”. Trzeba więc zrozumieć obawy dziecka i nie uśmiechać się z politowaniem na myśl o jego małych grzeszkach. Z doświadczenia wiem, że większość dzieci ich nie boi się wyznać swych win, bowiem codziennie muszą mierzyć się z oceną swego zachowania przez rodziców i nauczycieli. Ksiądz jest jednak osobą z zewnątrz. Dlatego potrzebne jest uspokojenie obaw dziecka i przypominanie, że praktycznie każdy ksiądz ma „białe włosy” – nie pamięta naszych grzechów, ale oddaje je Panu Bogu do wybaczenia. Przykład rodziców jest zresztą najlepszym panaceum na lęki. Jeśli to możliwe, dziecko powinno widzieć rodziców spowiadających się razem z nim.
Kapłani zazwyczaj unikają rozmowy o wysłuchanych spowiedziach. Warto w czasie przygotowania do sakramentu wyraźnie podkreślać istnienie tajemnicy spowiedzi i zapewnić, że nie nosimy w pamięci niczyjej historii. Istnieją przecież męczennicy, którzy dali w tej materii świadectwo aż do śmierci. Dobra katecheza musi też przypominać, że największym wrogiem człowieka są niedobre strony, niedobre zachowania, które przynoszą nam wstyd w oczach ludzi. Spowiedź jest drogą do uleczenia wad, a brak spowiedzi – zagarnięciem śmieci pod dywan. Nie rozwiązuje się w ten sposób żadnego problemu.
Stres drugi – lista grzechów
Najdłuższy rachunek sumienia, jaki znalazłem dla osób dorosłych, liczył sobie kilkanaście stron. Był bardzo drobiazgowy, zapewne doskonale sprawdzał się przy spowiedzi generalnej. Dziesięcioletnie dziecko go nie potrzebuje. Owszem, należy się mu pomoc w podsumowaniu grzechów, ale nie powinna to być kalka rachunku sumienia dla dorosłych. Bardziej starałbym się kłaść nacisk na relacje z ludźmi. Za religijność małego dziecka odpowiadają rodzice i jeśli oni nie prowadzą domowej modlitwy, albo sporadycznie tylko uczestniczą z dzieckiem w niedzielnej eucharystii, nie powinno się obarczać dziecka odpowiedzialnością za zaniedbania w relacjach z Bogiem. Lepiej jest odwoływać się do sytuacji, które z dziecięcego punktu widzenia łatwiej ocenić od strony moralnej: jaka jest postawa wobec rodziców i obowiązków domowych? Jakie są zachowania między rodzeństwem? Co dzieje się w szkole, zarówno pod względem obowiązków, jak też kontaktów z rówieśnikami? Jakie jest słownictwo? Sumienie dziecka jest dopiero kształtowane. Wiele ułomności, które widzą ludzie dorośli, dla dziecka pozostaje na razie poza sferą moralnej oceny. Najpierw musi zrozumieć granicę między dobrem a złem, potem dopiero można pytać o jej przekroczenie. Przykład ze smartfonami: jeżeli dziecko przyznaje, że spędza przy komputerze zbyt wiele czasu, to nie widzi zła samego w sobie, nie dostrzega utraty czasu i zdrowia, izolacji od świata i innych uchybień. W jego opinii narusza tylko polecenie rodziców, którzy zabraniają smartfona. Kształtowanie sumienia to proces długotrwały i wymaga osobistego przykładu ze strony dorosłych. Pewna znajoma rodzina, chcąc przekonać dzieci o złym wpływie telewizji, po prostu sprzedała telewizor i przez kilka lat obywała się bez ekranu. Używali tez najprostszych telefonów, aby nie kusić dzieci możliwościami swoich smartfonów.
Krążą opowieści o kapłanach wyciągających z dzieci najtajniejsze zakamarki serca. Trudno sprawdzić, na ile są prawdziwe, choć nie wykluczam takich przypadków. Każdy z nas doświadczył zapewne spotkania z surowym sędzią uzbrojonym w fioletową stułę i trzymającym w ręku wszelkie możliwe kodeksy wykroczeń moralnych. Warto jak najszybciej zareagować i odsunąć takich spowiedników od posługi wobec dzieci. Nie chodzi o to, by odebrać im władzę rozgrzeszenia, lecz uświadomić im to, o czym wspomniałem na początku: sakrament ma wartość wychowawczą, nie tylko ekspiacyjną.
Stres trzeci – formułka
Kiedy dziecko uklęknie już przy konfesjonale, w głowie wyświetla się jedna myśl: jak nie pomylić formułki. Wiem, że istnieją całe stowarzyszenia obrońców różnego rodzaju formułek. Czasem się przydają. Ale w wypadku dzieci zbyt często najważniejszym kryterium dobrej spowiedzi bywa: „Pomyliłeś się, czy nie?” (rozmowy dzieci spod konfesjonału przed Pierwszą Komunią). Skupienie się na formułce potrafi odciągnąć dziecko od głównej idei sakramentu, czyli spotkania z miłością Boga. Dzieci nerwowo przerzucają kartki w poszukiwaniu strony z poprawnymi odpowiedziami, albo błądzą myślami w pamięci, zamiast posłuchać kilku słów o dobrym Bogu. Dobrym sposobem jest odstąpienie od utartego schematu spowiedzi, zadanie kilku prostych pytań o samopoczucie, o dom, o przygotowania do Pierwszej Komunii (jeśli to spowiedź przed uroczystością), o największe radości alb smutki, o przyjaciół. Wtedy Pan Bóg schodzi z chmur i bierze za rękę, niczym dobry Ojciec.
Czas przygotowania do pierwszej spowiedzi i komunii pełen jest modlitw i definicji do zapamiętania. Często na ostatniej stronie zeszytu do katechezy widzimy wklejoną tabelką i kilkanaście pozycji, które trzeba zaliczyć przed końcem roku. Wydaje mi się, że można to rozwiązać w inny sposób. Wystarczy cierpliwe powtarzanie tekstów na katechezie czy w innych sytuacjach (byłem katechetą przez ponad 20 lat). Religia, szczególnie religia chrześcijańska, nie jest religią definicji, ale spotkań i relacji z Bogiem i ludźmi. Operuje opowiadaniami (na wzór przypowieści Jezusa), roztropnie dobraną hagiografią i refleksją nad codzienną postawą miłości. Uwypuklenie definicji, katechizmów i formuł jest prostą, ale nietrafioną metodą ewangelizacji. Widać to niekiedy przy kratkach konfesjonału.
Stres czwarty – pokuta
Dla mnie to chyba najtrudniejszy moment posługi wobec dzieci. Z własnego dzieciństwa pamiętam wyłącznie pokuty w formie modlitwy: „Zmów trzy razy to lub tamto”. Czasem jakaś lektura Biblii. Czy modlitwa lub Pismo Święte mogą być rdzeniem ekspiacji? Człowiekowi dorosłemu łatwiej wytłumaczyć, że nie chodzi tutaj o karę, tylko o refleksję. Jednak w małym dziecku może powstać niebezpieczny precedens postrzegania modlitwy jako głównego elementu pokutnego. Dlatego – jeżeli już proszę o modlitwę – to w konkretnej intencji, np. skrzywdzonego kolegi, chorej siostrzyczki, zwaśnionych rodziców. Staram się wyjaśnić, że próbujemy w ten sposób trochę zadośćuczynić za brak miłości, próbujemy też pomóc osobom, które tej pomocy potrzebują. Staram się zadawać pokuty związane z pewnymi postawami lub aktywnościami (na przykład: dzień bez krzyku, bez brzydkich wyrazów, dodatkowy dyżur w domu czy szkole itp.). Czasem łączę pokutę z zadośćuczynieniem. Zadośćuczynienie – ten ostatni etap dobrej spowiedzi – bywa trochę przemilczany w sakramencie pojednania. Pragnę, by kojarzyło się dziecku z przywracaniem poprawnych relacji z ludźmi, nadszarpniętych z powodu grzechu.
Zamiast zakończenia
Biblijne przykłady wielkich grzeszników i pokutników pokazują na radość spotkania z przebaczającym Bogiem. Aby owa radość była pełna, nie sposób uniknąć wymienionych wyżej etapów nawrócenia.
Dziecko dzięki spowiedzi ożywia swoje życie duchowe w pełni, to znaczy nie unikając definicji grzechu, tak łatwo usuwanej przez wiele współczesnych teorii i terapii. Staje się również odporne na manipulacje światopoglądowe. Biblijny system wartości nie pozwala bowiem na dowolną interpretację ludzkich wyborów. Zawsze jesteśmy po dobrej lub złej stronie życia. Otrzymaliśmy jednak zapewnienie o miłości Boga, o miłości przebaczającej i podnoszącej każdego człowieka, który umie przyznać się do winy.
Spotkałem kiedyś piękną myśl, nie pamiętam niestety autora. Twierdził, że dopiero przyjęcie owej darmowej i uzdrawiającej miłości Boga czyni nas w pełni chrześcijanami, czyli braćmi Jezusa Chrystusa. To przyjęcie odbywa się najczęściej w konfesjonale. Dlatego musi on być dostępny dla każdego i na każdym etapie życia.
Copyright © catolico.pl. Wykorzystanie, kopiowanie i powielanie materiału wyłącznie za zgodą Redakcji